Jak zapewne wiecie lub nie,jestem ogromna fanką zespołu Girls Aloud.
Zawsze marzyłam,żeby zobaczyć je na żywo. Stwierdziłam,że raz się żyje i namówiłam mojego chłopaka na wyprawę do Londynu. Po wielkim filowaniu na bilety,udało się je kupić i organizować wyprawę do Anglii. Z okazji dziesięciolecia zespołu wydano po raz drugi składankę z największymi hitami (nie wiem po jaką cholerę) i zaplanowano pożegnalną trasę koncertową. Koncert odbył się 2 marca w Arenie O2 w Londynie.Byłam niesamowicie podekscytowana,miejsca mieliśmy całkiem niezłe. W roli supportu wystapiła Amelia Lily znana z piosenek "You bring me joy" i "Shut up (and give me what you got)"
Nieźle śpiewa na żywo i ma kawał głosu. Po supporcie na właściwy czekaliśmy,aż 1,5h godziny! To zdecydowanie za długo. W tym czasie zdążyłam nabyć zdjęcia z autografami. Nagle zgasły światła i na telebimie zaczął się wyświetlać krótki film z dziewczynami,wszyscy piszczeli z radości i oczekiwaliśmy na ich pojawienie się. Zaczęły od swojego hitu "Sound of the underground", zjeżdżając na podeście od sufitu. Cieszyłam się każdą sekunda koncertu i coraz bardziej cieszyłam się,że było mi dane być na koncercie. Dziewczyny zmieniały stroje,tańczyły rewelacyjnie i rozbawiały tłum. Czekałam na swoja lubiona piosenkę "Sexy! No no no...",którą wykonały na platformie jadącej w kierunku sceny będącej w samym środku areny.Nagrałam film,ale wgrywał by się wieki na bloga. "Na wyspie" wykonały m.in. nowa piosenkę "On the metro" i "Untouchable". Kiedy zobaczyłam,że wchodzą w czerwonych sukienkach na scenę wiedziałam,że zbliża się koniec koncertu. Usłyszałam "I promise" i chciało mi się płakać,że to już koniec. Girls Aloud na żywo to niesamowita dawka energii i prawdziwe show. Na żywo brzmią rewelacyjnie. Jestem szczęśliwa,że tam byłam i mam nadzieję,że pomimo tego,iż zespół zakończył działalność,to dziewczyny kiedyś się i tak zejdą. Nawet mojemu chłopakowi się podobało,pomimo innego gustu muzycznego.
Konferencja doktorantów w toku. Zerwaliśmy się z niej do mieszkania
koleżanki na kawę,podziwianie szczeniaków i piwo. Wieczorem impreza
pokonferencyjna. To ostatki takich czasów studenckich,trzeba korzystać.