wtorek, 22 stycznia 2013

Dziadek

Niestety obaj dziadkowie zmarli gdy miałam 6 lat, ale pamiętam ich bardzo dobrze. Dziadek od strony mamy był ideałem mężczyzny. Mądry, pracowity, człowiek o złotym sercu. Pięknie rysował i potrafił robić samodzielnie meble. Jak byłam mała zawsze przynosił mi banany (koniec lat 80, toż to były rarytasy), kroił mi chleb w maleńkie kosteczki. Miał taki zabawny stary telefon, który miał kręcona tarczę z cyframi i potrafiłam się tym na okrągło bawić. Miał ogromna łazienkę i do kąpieli zawsze wsypywał mi sól zapachową Kingę. do niego tez uciekałyśmy w niejedna noc gdy ojciec robił pijackie awantury. Dziadek zawsze miał mnóstwo kwiatów w ogrodzie i robił mi bukieciki. Zmarł na astmę. Strasznie za nim tęsknie.
Drugi dziadek, ten od mojej żyjącej babci, był jak dla mnie strasznie tajemniczy i się go trochę bałam. Palił fajki niczym lokomotywa w swoim pokoju, w którym prawie okna nie otwierał. Gdy się golił, wyciągał zawsze małe lusterko, maszynkę i pędzelek z białego włosia. Śledziłam każdy jego ruch, podczas gdy on uśmiechał się zza tego lusterka. Zawsze mi dokuczał, bo byłam leworęczna i ja zawsze się obruszałam o to. Pozwalał mi głaskać króliki, sypać ziarno kurom, jednak najfajniejsze były zawsze 3 barany. Kiedyś golił je na wełnę i pamiętam jak cała kuchnia była w baranich kłakach. Dziadek miał tez swojego kota, czarnego niczym Bonifacy z bajki. Zwierzak tolerował tylko dziadka i wobec pozostałych był nieufny. Ja i tak z uporem maniaka goniłam po ogródku, bo przecież ja go muszę pogłaskać. Dziadek zmarł na raka płuc, mimo świadomości tej choroby nie przestał palić. 2 tygodnie po jego śmierci czarny kot zdechł z tęsknoty za nim. Z tego co mi babcia opowiadała to zabiegał uporczywie o jej względy i szybko wzięli ślub i były na nim tylko 4 osoby: babcia, dziadek i świadkowie. Prawdzie wesele odbyło się jak babcia powróciła w ojczyste strony. Mieli kiedyś domek po lasem ( dzisiaj są to obszary Magurskiego Parku Narodowego) i w nocy wilki podchodziły pod okna,babcia twierdziła nawet,że widziała ich ślepia. Zresztą historie mojej babci są jedyne w swoim rodzaju. Potrafiła pójść na poziomki do lasu z dziećmi przechodząc przez dziurę w płocie ogradzającym las. Dopiero okrzyk żołnierza: Kobieto stój i się nie ruszaj! Okazało się,że babcia poszła na poziomki do zaminowanego lasu. Stwierdziła,ze skusiły ją olbrzymie poziomki, wyrosłe na krwi pomordowanych Polaków podczas wojny.
Więcej opowieści innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz